27 grudnia 2008

force unleashed: ikea strikes back

Minionych świąt starałem się nie zauważyć. bardzo. Wygląda na to że ignorowanie chucpy świątecznej wejdzie to do rytuału - w tym roku chyba się udało. jedyny znak przejścia przez ten dziwnie trudny okres roku to uszkodzenie wagi, odmawiającej wskazań powyżej 100.

Dzisiaj, żeby odbić nieco od grząskiego dna i zająć myśli czymś produktywnym, zarządziłem refurnishment pokoju bubu. Po krótkiej wizycie w miejscu późniejszej zbrodni, wyposażony w metrówkę, oraz po weryfikacji stanów magazynowych Ikei (respekt - z dokładnością do sztuk Ikea pokazuje ile jakiego towaru powinno zejść oraz kiedy są dostawy), wybrałem się w krótką, jak zakładałem, wizytę w Ikea Janki. Droga minęła migusiem, puchy na drodze wprost świąteczne - można pomyśleć, że Warszawa nie wróciła jeszcze ze świąt z domu.

Niestety, Warszawa wróciła ze świąt do domu i postanowiła zatrzymać się po drodze w Jankach na wyprzedażach. Wszyscy, co do jednego warszawiaka. Tramwaj w godzinach szczytu w porównaniu z tą rzeźnią to małe orzeszki...  Podtrzymywany ideą refurnishmentu, używając jedi mind tricks na słabszych mentalnie, oraz brute force unleashed na słabszych grawitacyjnie, przemknąłem przez dwa piętra piekła i wylądowałem w regałach magazynu. 

Mimo miażdżącej przewagi przeciwnika, przebicie się przez kasy zajęło tylko 15 minut. Przelot przez Raszyn 40 minut. Poskładanie, wywiercenie, przykręcenie - 4 godziny.

Dokonało się.

PS.

Byłoby szybciej, gdybym nie musiał reinżynierować słabego designu półki LACK. 

Droga IKEA, 

piszę do Ciebie, żeby donieść, że mocowanie półki LACK do ściany jest trzy rzędy wielkości lepsze, jeśli śruba mocująca półkę do stelażu na ścianie nie wkręca się w powietrze w rurze stelażu, tylko np. w ucięty kołek rozporowy. Oraz, pozdrafiam fas, dysajneszy sze szfecji.

15 grudnia 2008

korpo ssie

ssiepaue, bardzo konkretnie.

Impreza wigilijna - czyt. złoby i chlanie wódy pod choinką - korpo urządza w poniedziałek przed wigilią. Dla polepszenia integracji, dla obu korpodywizji w jednym mieście. Dla jeszcze lepszego polepszenia, haery słodko zachęcają niezwykłą możliwością obejrzenia koleżęstwa współpracującego live (przy wódzie, dla zachowania jak najlepszej jakości odbioru i miłych wrażeń), oraz równie niezwykłą atmosferą klubu w mieście nieodległym bardziej niż 150 km. Haery w mailu ponownie zachęcającym podkreślają, że to oczywiście kwestia naszego wyboru oraz tego, jakie mamy w życiu priorytety.

Otóż, drogie haery, nie takie mam, kurwa, priorytety w życiu. 

I mój pojebany work-life balance od Waszych mizernych wysiłków nie będzie wcale bardziej balanced.

I wreszcie, jeżeli zamiast dwóch autobusów pojedzie jeden - a pojedzie jeden - może zrozumiecie, że frekwencja na imprezach firmowych jest pochodną atmosfery w firmie, a nie, żesz mać, na odwrót.

No i już tak na koniec - odcinacie pośpiesznie wszystkie komunikatory, popularne portale, oraz inne atrakcje, zwane również niezbędną do świadczenia usług infrastrukturą, na co oczywiście w miarę inteligentni ludzie wyciągają broń  w postaci serwerów proxy i innych wynalazków, o Orange Free (firmowym) nie wspominając.

Jedna prośba, nie odcinajcie ludziom jobpilota.
Szybko im się przyda.