Dzisiaj, żeby odbić nieco od grząskiego dna i zająć myśli czymś produktywnym, zarządziłem refurnishment pokoju bubu. Po krótkiej wizycie w miejscu późniejszej zbrodni, wyposażony w metrówkę, oraz po weryfikacji stanów magazynowych Ikei (respekt - z dokładnością do sztuk Ikea pokazuje ile jakiego towaru powinno zejść oraz kiedy są dostawy), wybrałem się w krótką, jak zakładałem, wizytę w Ikea Janki. Droga minęła migusiem, puchy na drodze wprost świąteczne - można pomyśleć, że Warszawa nie wróciła jeszcze ze świąt z domu.
Niestety, Warszawa wróciła ze świąt do domu i postanowiła zatrzymać się po drodze w Jankach na wyprzedażach. Wszyscy, co do jednego warszawiaka. Tramwaj w godzinach szczytu w porównaniu z tą rzeźnią to małe orzeszki... Podtrzymywany ideą refurnishmentu, używając jedi mind tricks na słabszych mentalnie, oraz brute force unleashed na słabszych grawitacyjnie, przemknąłem przez dwa piętra piekła i wylądowałem w regałach magazynu.
Mimo miażdżącej przewagi przeciwnika, przebicie się przez kasy zajęło tylko 15 minut. Przelot przez Raszyn 40 minut. Poskładanie, wywiercenie, przykręcenie - 4 godziny.
Dokonało się.
PS.
Byłoby szybciej, gdybym nie musiał reinżynierować słabego designu półki LACK.
Droga IKEA,
piszę do Ciebie, żeby donieść, że mocowanie półki LACK do ściany jest trzy rzędy wielkości lepsze, jeśli śruba mocująca półkę do stelażu na ścianie nie wkręca się w powietrze w rurze stelażu, tylko np. w ucięty kołek rozporowy. Oraz, pozdrafiam fas, dysajneszy sze szfecji.