29 czerwca 2008

Vista i zwisy

Zaczęło się niewinnie.

The Orange Box po pół roku niemal leżakowania na półce - bo ani na jedne święta nie było okazji, ani na drugie, ani na wakacje - w ubiegły weekend został zainstalowany i uruchomiony. Zacząłem oczywiście od HalfLife 2.

Nie zebym jakoś specjalnie poświęcał mu uwagę - ale raz czy drugi zagrałem. Przy trzecim - mniej więcej jakoś w połowie ubiegłego tygodnia - po jakiś 30 minutach grania nastąpił zwis. Grafa blackout, wenty grafy na maksa, caps lock nie działa. Zwis z konsekwencją resetu.

Trudno, myślę, steam zawsze był problematyczny jeśli chodzi o stabilność (chociaż to chyba pierwszy raz, kiedy zainstalowałem HL2 z oryginalnym steam'em :)). Spróbowałem jeszcze raz, wyglebił się mniej więcej w tym samym miejscu.

Nieco zawiedziony HL2 postanowiłem wrócić do Ghost Recon Advanced Warfighter, katowanego przeze mnie od jakiegoś pół roku, czyli od momentu zakończenia rzeźi wiedźmińskich.

Ku mojemu zaskoczeniu, przy próbie odpalenia samego gameplayu - zwis analogiczny do HL2. Oż ty, myślę, i zaczynam kombinować.

Zaraz, zaraz, SP1 do Visty. Jakoś tak w tym tygodniu dałem się zwieść obietnicom M$ że tym razem już na pewno i że szybciej, milej i przyjemniej (nb. SP1 do Visty zawiera całkiem nowe, lepsze jądro systemu - przecież Vista miała je mieć od początku - może być lepsze od najlepszego na rynku?) Jak tylko to sobie uświadomiłem, wpisałem w google "vista sp1 hangup problem" i zacząłem szukać.

No i okazuje się, że w system logu jakieś nowe, niespotykane błędy (tropy wiodły na przykład w stronę funkcjonalności zarządzania energią w procesorze, w SP1 już brzydkich i niekoszernych, co zresztą znalazło potwierdzenie w fakcie, że Vista nie obsługuje poprawnie chipsetów intela i945G, połowa biurowego szitu na świecie ma takie coś).

I te zachowania - najpierw HL2, potem GRAW, potem w ogóle przestał się uruchamiać, a w trybie awaryjnym wytrzymywał może z minutę.

Masakra w sobotni wieczór i perspektywa miłej niedzieli spędzonej nad zgliszczami pc'ka (kiedyż to ja ostatnio robiłem backup zdjęć?) przy reinstalacji Visty, spowodowanej zapewne nieudaną próbą usunięcią SP1 (no bo przecież nie można bezkarnie usunąć nikomu jądra. nawet na chwilę).

Niedzielny ranek, tuż po śniadanku. W przypływie ciekawości postanowiłem sprawdzić ile komp wytrzyma w samym BIOSie. Żeby się zaś przy tym nie nudzić, wrzuciłem na ekran podgląd temperatur i wiatraków.

Wiatrak 2 - brak prędkości. Może nigdy jej nie było?
Temperatura procesora 49. 50,5. 53. Przy 57 zreflekowałem się, że coś szybko rośnie jak na BIOSa... No i po otwarciu pacjenta stwierdziłem że wiatraki na procku ciut wolno, więc ++, że kurzu nie ma na pamięciach, i że frontowy went po prostu stoi i porasta kurzem. Po prostu. Po większemu prostu, dociśnięty kablowo ruszył i temperatura procka spadła do 49.

Zwisy, ma się rozumieć, ustąpiły (2 godziny HL2 i nic, więc chyba long gone).

Jestem jednak święcie przekonany, że coś te kable od wentka musiało wyciągnąć. SP1 do Visty, na przykład.

23 czerwca 2008

prokrastynacja...

... is my second name. srlsy.

Dowiedziałem się dzisiaj paru rzeczy o sobie :) . Blip - zwłaszcza skojarzony z kalendarzem w outlooku - wyjawił mi tajemnice, jak wk#rwiać ludzi swoim słownictwem, bynajmniej wulgarnym, o nie, bardziej 1/4ęteligętnem i zmieszanym z błotem spamglisza.

Ale na miły Bóg, nie mówię "aplajować". De facto mi się, de facto, zdarza.

Dowiedziałem się dzisiaj również paru rzeczy o innych. W ramach sweepa po blogach dalekich krewnych i znajomych królika (a może kota :D ) stwierdziłem, że może i karwię, może i miałkość i prokrastynacja, ale - limes dasięwytrzymać. Niestety, a może naszczęść, nie u wszystkich (Nie wymieniam, bo po co robić uplink. Starczy, że zwąchany blip się rozprzestrzenia. No ale taka jego mać)

Koniec prokrastynacji. Artykuł w wiki mnie zaniepokoił i przygnębił, a też i powiedział więcej o mnie, niż ever się domyślałem. Co wcale nie przeszkadza skutecznej dystrakcji od rzeczywistego celu, jakim jest z grubego palca wycenić interfejsiki i paszli won.

Taka robota nie ma k#rwa sensu. Mam również wrażenie, że w odczuciu mojej roboty ja też jestem bez sensu. I nie powalczę z tym chyba zabarc.

Procrastination is my second name. With tendencies, to be the only one.

5 czerwca 2008

Pieprzone znaczki

Na fali powrotu do aktywności życiowych online odświeżam blożka. I cóż spotykam? Ciągle, rrrwa, nierozwiązany problem polskich znaków.

Krwi.

Wpiszcie sobie z polskiej klawiatury (z ms-systemu, tak tak), ś albo ź. Pierniczone skróty klawiaturowe traktują prawy alt jako ctrl-alt czy jakoś tak. I robią: ctrl-alt-s robi save za każdym, rrrwa, razem gdy pisze się ś. Jeszcze lepszy jest ż czy ź - od czasu do czasu działa jak ... ctrl-z we Wordzie czy innym oknowym edytorze.

Ech. I tak jest, rrrwa, zawsze. Człowiek by chciał żeby tu coś ten tego fajnie było, a tu rrrwa nie da się. Po prostu się nie da.

To sobie chociaż w blipie pobluźnię. Linka po prawej.