21 września 2009

UPC wychodzi z analogu

a ja prawie wychodzę z UPC...

Po dwóch tygodniach upajania zmysłów eleganckim białym szumem z amplitunera podłączonego do gniazdka, w którym kiedyś było dwadzieścia stacji radiowych, oraz po przejrzeniu ofert na aktualnie dostępne nowe amplitunery (bo przecież siedmioletniego na pewno nie opłaca sie naprawiać), spróbowałem jeszcze telefonu do przyjaciela, czyli rozmowy z BOKiem (zbokiem?) UPC.

Chciałem zgłosić awarię, zamiast tego sam jej doznałem.

Sympatyczna pani z BOKu (zboku) UPC najpierw zawile tłumaczyła mi że radia analogowego już nie ma, bo to usługa jest niszowa i nie cieszyła się zainteresowaniem abonentów (moim, kurwa, się cieszyła, a nikt nie zapytał!). Że powinienem był dostać maila i w rachunku stosowną notatkę. Że nawet i mogę zrezygnować z ich usług, no bo to zmiana zakresu świadczenia i pogorszenie wartości za pieniądze. Że mnie może przełączyć do działu reklamacji i rezygnacji (na co prawie pani zaproponowałem, że ją zareklamuję w pierwszej kolejności).

Po długich minutach ciszy przerywanej skrobaniem myszki tipsami pani oznajmiła mi, że ja to mam usługę cyfrową z dekoderem (NAPRAWDĘ? TO PUDEŁKO NIE JEST TOSTER? a grzeje tak samo), i że tam też jest radio, lepsze bo cyfrowe (acz gorsze, bo nie da się słuchać radia i oglądać telewizji jednocześnie, dekoder jego mać), i że w ogóle to usługi analogowej tak naprawdę to nie mam, i nie ma łyżeczki.

No i cóż wyszło? Małymi literkami (ok, nie takimi małymi) w regulaminie usługi cyfrowej telewizji UPC szlachetnie zastrzega sobie, że owszem, łaskawie oferują mi dostęp do usług analogowych (nie precyzując zresztą jakich), ale jako że za darmo, to mam brać i nie pyskować na jakość ani na zakres, gdyż nie upoważnia mnie to do reklamacji ani też odstąpienia od umowy.

Regulamin pewnie powinienem przeczytać - a najpierw znaleźć i ściągnąć, bo przecież nie mogę go dostać mailem. Zapewnienia pani sprzedającej usługę cyfrową powinienem włożyć między bajki. Pana z działu reklamacji powinienem wysłać w cholerę tak czy inaczej, choćby miał rację, bo za to UPC płaci mu pewnie za shrimpa i laryngologa, żebym mógł się na nim wyżyć wokalnie.

Wszystko to prawda.

Ale traktowania mnie jak wała, któremu można zabrać usługę i nawet mu o tym nie powiedzieć w skromnym choćby mailu z automatu - jakoś czołowemu operatoru telewizoru wybaczyć nie mogę.

I grzeje mnie szczerze to, że po drucie, nieszczęsnym ochędóstwie mojego analogowego amplitunera Yamaha, będzie można teraz oglądać przeboje kinowe lat 80. dostępne w VOD UPC (rusza w listopadzie), jak również to, że UPC może po tymże samym drucie dostarczyć mi do domu 120 MB/s, którym zaciągnę sobie wszystkie seriale w tydzień. Ani nawet to, że przywróciliście poniewczasie tą promocję, na którą czekałem, zamiast nędznych 20% na zawsze.

Zapamiętajcie tylko proszę, że jeden klient źle obsłużony swoim ciężkim wkurwem i barwnymi opowieściami zrazi do Was 10 razy więcej osób, niż wszystkie PR-owe wyczyny razem wzięte będą w stanie Wam zyskać.