25 sierpnia 2007

rylis

Jak widać po częstoliwości postów w ostatnim czasie, miałem gorsze rzeczy do roboty niż uzewnętrznianie się w blogu :

Ostatni tydzień to praca ósma - dwudziesta druga... walka z błędami i z oględnie mało rozsądnymi zasadami dostarczania kodu - żeby dostarczyć coś dla krytycznie ważnego podobno projektu, trzeba to wyklikać (5 minut), przewalczyć cvs (jak dobrze idzie, kolejne 5 minut) wytestować na środowisku (no, jeżeli to proces to i z 15 minut) a później uczestniczyć w 3 telekonfach z 15 osobami zapewniając że wszystko jest ok i działa, i że nie zmieniamy cudzego kodu (2 godziny). No i jeszcze zadbać o to, żeby ktoś to podgrał... (to już zwykle następnego dnia).

I żeby było smieszniej, mamy opinię "obsługowego" dostawcy. W sensie, że trzeba się nami zajmować i robić rzeczy które się powinno robić w zakresie obowiązków. Rozumiem że bezobsługowi robią to samodzielnie - sami sobie akceptują kod, etc, etc... No ale w sumie jeśli połowa składu klienta jest wypożyczona od bezobsługowych dostawców...

Releasy zżerają same siebie. Ten jeszcze się dobrze nie skończył, kolejny już puka do drzwi o projekty techniczne...

Od poniedziałku walka z fiksowaniem błędów, a potem... nowy release.

14 sierpnia 2007

cały luz obraza się w gruz...

Nie, to nie są gruzy domu dziadków. Tak, to jest młody podczas przerwy śniadaniowej.

8 sierpnia 2007

don't be too proud of the technological terror you've constructed

Klasyka po prostu. Świst myśliwców imperium przecinających próżnię. Szum napędu hiperprzestrzennego. Gwizd turbolaserów. No i nie do podrobienia : "hum" powietrza rozgrzanego ostrzem miecza świetlnego.

Od godziny katuję sąsiadów ścieżką dźwiękową Nowej Nadziei. -36 dB.
Red 5, standing by in position.